top of page

piosenki

druga piosenka o psie

zabiłem dla ciebie psa
tego psa który spadł tamtej nocy na sad
myślałaś że to chłopiec albo ptak 
jego warkocz spływał po ziemi  

zabiłem dla ciebie psa
tego psa który śpiewał jak cedrowy las
myślałaś że to chłopiec albo ptak
w jego oczach tańczyły  syreny  

zabiłem dla ciebie psa
tego psa mocnego jak stal
straż
ciągle myślałaś że to chłopiec albo ptak
w jego pysku tonęły okręty

więc zabiłem dla ciebie psa
tego psa wściekłego jak sztorm
szkwał
szłaś po  wodzie i grałaś na cytrze
wciąż  myślałaś że to chłopiec
albo ptak

 

 

piosenka o skrzynce na listy

kiedy wracam
zmęczony

skądś tam do domu
czasem zaglądam
z bijącym sercem
w twoje ciemne wnętrze
i dla pewności
wkładam dłonie głębiej
z nadzieją
lecz najczęściej
znajduję niewiele więcej
niż ten kurz wszechobecny
nie wspominając o reklamach

przez lata
żywiłem złudną nadzieję
że stać cię będzie na więcej
i któregoś pięknego dnia
wyciągnę prosto z twego wnętrza
ten list zza oceanu
pisany odręcznie
na kredowym papierze
international paper

tak wiem
to nie twoja wina
może zawinili urzędnicy w porcie
albo wiatr na morzu
a może najzwyczajniej w świecie
nikt nie zawinił

niebo jest blado-różowe jak śluz
kiedy indziej stalowe

póki co
wciąż czekam
z coraz słabiej bijącym sercem
czasem zaglądam głębiej
w twoje ciemne wnętrze
lecz najczęściej
znajduję
tylko ten kurz wszechobecny
nie wspominając
o rachunkach


 

piosenka o psie trzymanym w ciemnej klatce
 

nie trzymaj za długo psa
w ciemnej  klatce 
bo jeszcze ci naszcze
tak że się obudzisz
z ręką w nocniku
i nie pomoże ci nawet
ta gumowa arka
trzymana na strychu
na wypadek

nie trzymaj za długo psa
w ciemnej klatce
bo ci pożre matkę
i brata ptaka i konwalie
i wygrzebie
to wszystko
co żeś tak skrzętnie
ukrywał
przez lat kilkanaście
albo więcej

więc mówię ci lepiej
nie trzymaj psa
w ciemnej klatce
za długo
prowadź go na smyczy
delikatnie
bo inaczej pożre ci
te kury i drzewa
i chatkę

i wygrzebie
to wszystko
co żeś tak skrzętnie
zakopywał
przez lat kilkanaście
w ogródku
i naszcze…
albo więcej

 

 

piosenka o pewnym bardzo obiecującym  poecie

tutaj leży pewien bardzo obiecujący poeta
już całkiem zimny w dziurawych skarpetach
leży tak sztywny niczym pomnik z brązu
czeka na podróż w małej skrzyni z wiązu

a jeszcze wczoraj obiecywał na boga
że zawsze razem i że mocno kocha
i zaklinał że dla niej wszystkie góry  przeniesie
a dzisiaj leży bezradny w tym łęgowym lesie

a dzisiaj leży nieruchomy jak kłoda
tuż obok niego płynie bystra woda
woda płynie jak płynęła przed laty
a razem z wodą poeta w zaświaty

odszedł poeta słuch po nim zaginął
życie ucieka chude lata płyną
już nigdy nie obieca poeta nikomu
chyba że wróci kiedyś tutaj po kryjomu

kiedyś tutaj pod postacią wiatru albo ptaka
i nam zaśpiewa co słychać w zaświatach

 

 

piosenka ślepego Cygana  

i na co mi te gwiazdy morza słońca złote
kiedy w kamieniu czarnym jestem urodzony
kiedy imienia swego nawet nie znam
nie pamiętam
tylko ten twardy zimny onyks

i na co mi ten tabor pieśni struny wąskie
które i tak nad jedną przepaść mnie prowadzą
a dalej w dole spójrz
tam wozy kolorowe dzbany są rozbite
i jeszcze oczy pomazane sadzą

i na co mi ten język jest różowy bujny latający
co tajemnice najróżniejsze w sobie ponoć kryje
skrywa
kiedy ja  tylko milczeć jak zaklęty
milczeć tylko umiem
ślepy
brodzić w pyle 

 

 

Pan Ergo i czerwony balonik

pan Ergo ciągle goni
czerwony balonik
po nocach mu się śni
jak trzyma go w dłoni
jak wędrują razem
wierni przyjaciele
od miasta do miasta
idą coraz śmielej 
potężni potężniejsi…

pani Esse się śmieje
wie że to złudzenie 
że to rychło pryśnie
pan Ergo ani myśli
porzucać swe marzenia

więc ciągle goni i goni
ach czerwony balonik
czerwony balonik
ciągle goni i goni

znów widział go na jawie
jak tańczył nad stawem  
potem przysiadł w koronach
znów gdzieś porwał go wiatr
psia kość…


w końcu usnął gdzieś w trawie
śniło mu się że prawie
schwytał balonik w dłonie
nagle pękł…

wrócił do domu z niczym
w drobny mak rozbity
spojrzał w twarz pani Esse
obudził się…


 

bottom of page