top of page

ballady i persyflaże 

warsztat na rozdrożu 
                                                                                                                                                   
drżałem
drżałem cały jak podczas czytania
tych poetów zbuntowanych

przeklętych
ale się nieco uspokoiłem
bo to przecież tylko film akcji był
pamiętaj
wszystkie drogi prowadzą do nieba
mówił Alan pomocnik lakiernika  

więc drżałem
miałem ręce zimne od coli
tłuste dłonie

główny bohater chodził zamyślony
jakby coś przeczuwał

wtem pod warsztat podjechał z piskiem
wiśniowy Chevrolet Impala
rocznik 66
pełen czarnoskórych gangsterów i broni
więc rozpętało się istne piekło

jako pierwszy zginął John
który uważał że życie nie ma sensu
potem Jessica Samanta Gregory …

Alan pomocnik lakiernika
wyszeptał jeszcze ostatkiem
pamiętaj
wszystkie drogi prowadzą  do nieba

 

mój amerykański ptaszek

 

odkąd pamiętam
zawsze fascynowały mnie
te twoje bujne i rozkołysane strofy
Henryku
pełne dziwek piwa i koni 
i to że nigdy nie uważałeś się za lepszego
ani szlachetniejszego od innych
byłeś po prostu  swój chłop

patrząc  na to z dłuższej perspektywy 
wydaje się to straszliwie nudne
piwo wino dziwki
wódka dziwki kurwy
piwo piwo golenie konie

ponadto
zawsze intrygował mnie fakt
po jaką cholerę ktoś taki jak ty
pisze wiersze
przecież doskonale wiemy
że poezja to jeden wielki pic na wodę
podobnie jak  niektóre bary muzea czy kościoły

gdybyś dziś żył 
przyjechałbym tam
do tego twojego syfiastego San Pedro
i zapytałbym cię wprost
dlaczego nie poprzestałeś na piciu i grzebaniu
po jakiego czorta skrobałeś jeszcze
te swoje przydługie kawałki 
skądinąd miejscami niezłe 

tymczasem
znów śnił mi się jakiś niebieski ptaszek
z podciętymi skrzydłami
który próbował wznieść się
nad całym tym syfiastym Los Angeles
i szybować w stronę wschodzącego słońca
albo jakoś tak

na tropie mistrza

 

mieszkaliśmy wówczas na bazarze
i wiedzieliśmy dobrze  co znaczy made in China
było tego na tony
różnokolorowe wachlarze
zegarki
parasolki
to był  nasz złoty wiek

gdy pojawił się w deszczu
okryty  brezentową płachtą
wydawało nam się że śnimy
wyruszyliśmy za nim
w popękanych łodziach
wiosłując pałeczkami
powiedziałaś wtedy
zrób chociaż zdjęcie tęczy

oczy wszystkich zwrócone były w stronę kamer
to tam ponoć  widziano go po raz ostatni
jak chodził po niebie gołymi stopami
krople potu zaprowadziły nas gdzie indziej
nad opuszczone stadiony

szliśmy wzdłuż wyblakłych linii
po wysokiej do kolan murawie
ostrożnie  
mówiłaś
chcę mieć jego koszulkę
kiedy weszliśmy do  szatni
nie było już  nikogo
tylko jakiś bezpański pies
włóczył się  bez celu

do Jonasza


w owym czasie
kiedy leżałem nad Vistulą
obserwując motyle
ktoś  (może zdawało mi się tylko)
skierował do mnie te oto słowa
weź swoje wiersze  i idź
do Stalinogrodu
i okolicznych miast i miasteczek
i głoś i napominaj
szczególnie tych upadłych
i przeklętych poetów.

 

A  kiedy to usłyszałem
zrobiłem tak jak Ty Jonaszu
wsiadłem do pociągu
uiściłem należną opłatę
i pojechałem na Hel i dalej
na północ przez Mare Balticum
byle dalej od tego głosu
od tych zgniłych poetów i wierszy

 

potem jak wiesz
nastała wielka burza
spałem twardo we wnętrzu okrętu
rzucano losy
i wyrzucono mnie za burtę
po czym połknęła mnie wielka ryba
we wnętrznościach której jestem już
77 dni i nocy
ale nikt nie przychodzi mi z pomocą
dlatego piszę do Ciebie Jonaszu
ten wiersz
jeżeli  tylko mnie słyszysz
to powiedz Panu
żeby przyszedł wreszcie
i mnie uwolnił
bo ciemno tu i zimno
i powiedz mu jeszcze
że ludzie dzisiaj nie czytają wierszy
tym bardziej poeci
(co najwyżej swoje)
a tak poza tym
to ludzie potrzebują raczej
nowych technologii
autostrad
świętego spokoju…

tymczasem
wciąż  siedzę
we wnętrzu
wielkiej ryby
i piszę ten wiersz
Jonasz znaczy gołąb

dziewczynka z zapałkami,  cover story
 

dziewczynka z zapałkami
boso przebiega przez zaśnieżone aleje
i lustra
póki co nie sprzedaje
buduje w piwnicy domek
gdzie czeka do wiosny
śni czarnego kota z fajką

studiuje historię zapałek od początku
czyta: w 508 roku w Chinach wynaleziono
pierwsze zapałki zwane „ognistym patykiem”
składały się  one z patyka sosnowego
i główki siarki …

nocami chodzi do lasu
słuchać epitalamium
starannie ostrzy swój labrys
zdziera korę i struga 

otwiera sklep z zapałkami
idzie jej marnie ale żyje
ludzie wciąż biegną na bal
i do innych sklepów
wielkopowierzchniowych

kupują zapalniczki
latarki
kuchenki gazowe
z automatycznymi zapalarkami w pokrętle
lasery et cetera
jeszcze tu przyjdą myśli sobie
leżąc w swoim zapałczanym łóżeczku 

w wolnych chwilach
uprawia skijoring
buduje zamki i mosty   

a potem out  of the blue
oblewa się benzyną i podpala
wyskakuje z  okna statku krzycząc
w niebogłosy lecz
nikt jej nie słyszy


znów budzi się na zaśnieżonej ulicy
bosa
z gołą główką
w jednej ręce trzyma
czerwony fartuszek
w drugiej ostatnią
zapałkę 

 

 

martwa natura z kobietą i psem

znów biegnę za psem
pod gwiazdami
nic o imionach

żadnych powtórzeń
tylko ten rwany rytm
którego dopiero się uczę
wyglądasz 
tam stoi chińska waza
a tutaj pęka skóra
coraz szybciej
wypadają włosy

chciałbym móc to
zatrzymać
chociaż do jutra
chociaż wiem
że to niemożliwe

a zatem
pies ściąga obrus i szarpie
rozlewa na podłogę wino
chwyta coś drobnego
biegnę za nim co sił
w nogach
w płucach

za nami pusty
stół

bottom of page